sobota, 6 października 2012

Harry


Obudziłam się rano, jedyne czego pragnęłam to obudzić się wtulona w Harrego. Jednak budząc się pomacałam tylko poduszkę. Pomyślałam, że pewnie chłopak poszedł już na dół do reszty zespołu. Zwlękłam się nie chętnie z łóżka. Patrząc na zegarek na którym była godzina 11:26 nie miałam innego wyboru. O tej godzinie nikt już nie spał w domu. Postanowiłam zejść na dół, jak tylko otworzyłam drzwi usłyszałam dzikie wrzaski chłopaków. Jak co dzień. To już mnie powoli doprowadzało do szału. Pewnie kolejna wojna na jedzenie.. Zeszłam.. Nagle poczułam jak z mojej nogi zlatuje kisiel. 'Do jasnej cholery , w tym domu nie może być normalnie?" pomyślałam. Zgarnęłam dłonią kisiel z nogi i wsmarowałam w Horana czuprynę.Usiadłam na kanapę. Chłopcy zaczęli brechtać z blondasa. Ja po chwili robiłam to samo.  Chciałam jak normalny cywilizowany człowiek zrobić sobie śniadanie, po czym zjeść je. Udając się w stronę usłyszałam śmiechy skierowane w moją stronę. "O co im kurcze chodzi?" , odwróciłam się z zabójczym wzrokiem, a im nagle usmiechy   z twarzy znikły, poszłam dalej. I znowu. Śmiechy, chichy .. - Do cholery jasnej, o co wam chodzi?-Siadałaś na kanapie prawda? -zaczął Liam chichocząc-No tak i co w związku z tym? - zapytałam , po czym jedni kontynuowali śmianie a inni patrzyli na mnie znacząco.-Oooo Nie ! - skapłam się po chwili o co im chodzi. Siadając na kanapie, nie zauważyłam, że leżą tam resztki czekoladowego budyniu chłopaków. Chłopacy ze śmiechu turlali się na ziemi.. Mimo, że troche głupio było paradować w 'osranych' spodenkach od pidżamy to Ja się nie przebrałam, tylko kontynuowałam pójście do kuchni. Zaczęłam szykować śniadanie dla siebie. Po czasie miałam na stole przyszykowane gofry, kanapki, płatki i sok marchewkowy. Wszystko to co chłopcy lubią najbardziej. Zaraz zlecieli się do kuchni, prosząc mnie o podzielenie się posiłkiem. Ja im tylko przypomniałam sytuacje jaka zaszła nie długi czas temu, po czym zapytałam się czy nadal myślą, że dam im chociaż odrobinę tego pysznego posiłku. Zaczęli przepraszać. Kilka minut im to zajęło, tłumacząc się, że to pod wpływem chwili tak zareagowali. Przecież gdyby wiedzieli to nigdy, przenigdy by tak nie postąpili.  Śmiałam się z nich,  udając, że słucham tego co mówią. -Lepiej powiedzcie mi gdzie podział się Harold.-Mówiłam z pełną buzią.-Nie ma go. -powiedział Niall-No łał geniuszu. Na to sama zdążyłam wpaść.-Powiem Ci jak dasz gofry - mówił, a Liam klepnął go w ramię, reszta chłopaków popatrzała na niego z miną pt "Co ty wyprawiasz?"-No przecież żartuję to taki haczyk,żeby się tylko podzieliła, menda jedna - wszystko to słyszałam, mimo , ze Niall próbował powiedzieć to szeptem. Chłopcy tylko kiwnęli głową typu "aaa, ok ok"-Dobra dobra, o co chodzi? Albo mi ktoś mówi, albo wszystkich po kolei wysmaruję tym budyniem.- Nie dasz rady łosiu - Mówił Zayn śmiejąc się, z miną cwaniaczka.Zaśmiałam się tylko po czym wzięłam budyn z blatu i postanowiłam, że na pierwszy odpał pójdzie cwaniaczek Zayn.Dogoniłam go po paru minutach, Załatwiony. Kolejny był Lou i Liam.  Z nimi poszło łatwo. Został tylko Nialler. Cholernik zdążył się schować gdzieś w domu. Usłyszałam tylko zamykające się drzwi od łazienki na dole.  Podbiegłam do nich, z  budyniem w rękach  :-Wyjdź Niall nic Ci nie zrobię. Przecież wiesz, że Ciebie lubię najbardziej i nawet Cię nie tknę :) - chciałam go przekonać do wyjścia. - No cholera wyłaź z tamtąd.  Stukałam pukałam nic.Jakby go tam nie było. Do domu wlazł Harold, dziwnie się na mnie popatrzał widząc mnie z budyniem w rękach, walącą nogą w drzwi. Śmiejąc się powiedział:-Kochanie, a tak wg. to z Tobą wszystko wporządku ?-Niall wyłaź, a Ty bądź cicho, najpierw nie ma Cię cały dzień, a teraz się mnie czepiasz. - mówiłam już lekko zdenerwowana.-Niall? Przecież on jest na ogródku z chłopakami. - Zapomniałam,że w łazience jest okno i łatwo można z niego wyjść. Wybiegłam z domu. Widząc stojącego tyłem Horana rzuciłam się na jego barki wsmarowując mu budyń w twarz. -hahaha, załatwieni wszyscy ! - Mówiłam, śmiejąc się z wszystkich chłopaków.Harry stał osłupiały nie wiedząc o co chodzi. Moment później zaczął się śmiać. Wyjaśniłam mu wszysyko. -ok ok, wszystko rozumiem,ale czy ta piękna jakże zbuntowana kobietka da mi wkońcu buziaka na powitanie? - Podeszłam do niego całując go czule. Harry zauważył plamę budyniu z spodenkach. Patrzał się na mnie potem znowu na tę plamę i znowu na mnie. -ee, kochanie? Czy ja dobrze widzę, że Ty się ee .. - myślał, że zdarzył mi się pewien wypadek- Niee, nie !! to przez nich, znowu cały dom jest w budyniu. I usiadłam na kanapie i niestety ! Chłopacy znowu brechtali. Harry w zamian za 'tragiczny' dzień i  uporanie się z chłopakami zabrał mnie na romantyczną kolację. Tam oświadczył mi się, na co ja odpowiedziałam mu 'TAK', bardzo głośne i piskliwe 'TAK' .. Myślę, że była to bardzo dobra i udana rekompensata za ten dzień :)
_____________________________________________________Mam Imagina z Harrym, takie troche pierdolenie o Szopenie, pisałam, żeby napisać :* ale wyraźcie swoją opinie w komentarzu :) POzdrawiam :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz